WIELKA, NIEPOSPOLITA POLKA, MARIA SKŁODOWSKA-CURIE PATRONKA SZKOŁY
"Nie pragną zaszczytów ni chwały.
Ale najgorętszym moim życzeniem
na progu Nowego Roku jest dożyć
chwili, w której bym mogła oglądać
Instytut Radowy w Warszawie”.
Słowa te zostały wypowiedziane w szlachetnym porywie wzruszenia i szczerości, w wywiadzie udzielanym korespondentowi polskiemu w 1923 r. przez Marię Skłodowską-Curie, pierwszą kobietę, która przestąpiła progi Akademii Francuskiej, kobietę, która aż dwukrotnie otrzymała nagrodę Nobla, którą rząd francuski obdarzył darem narodowym i dożywotnią pensją, uchwaloną z entuzjazmem i jednomyślnie przez obie ówczesne Izby prawodawcze francuskie, której odkrycie uczeni całego świata porównują z wynalezieniem ognia i zaliczają do największych dobrodziejstw ludzkości, której skromność i poświęcenie dla nauki były dominującymi cechami charakteru, która nigdy nie zapomniała, że jest Polką, a myśląc o Ojczyźnie gorąco pragnęła, aby dobrodziejstwa jej wiekopomnego odkrycia stały się faktem w Polsce.
Urodziła się w Warszawie 7 XI 1867 r. jako najmłodsza z pięciorga dzieci Władysława Skłodowskiego, profesora matematyki i fizyki w szkole średniej oraz Bronisławy z Boguskich. Od dziecka odznaczała się nieprzeciętnymi zdolnościami i nadzwyczajną pamięcią. Czytać nauczyła się w wieku 4 lat, zaś III gimnazjum żeńskie w Warszawie ukończyła ze złotym medalem mając 15 lat. Przez następne 7 lat pracowała jako nauczycielka prywatna, najpierw na wsi, potem w Warszawie, prowadząc jednocześnie studia przygotowawcze do Uniwersytetu pod kierunkiem ojca, pracując z nim bezpośrednio lub drogą korespondencyjną. Przez rok szkolny 1890/91 prowadziła studia eksperymentalne w pracowni fizycznej Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie. Ojciec wywarł niewątpliwie wielki wpływ na umysłowość córki, większy niż matka, która ją osierociła w 11 roku życia. Stosunek córki do ojca był bardzo bliski, oparty nie tylko na przywiązaniu rodzinnym, lecz także na uczuciu wdzięczności uczennicy do pierwszego swego nauczyciela.
Wymarzony wyjazd Marii Skłodowskiej na studia uniwersyteckie do Paryża mógł być urzeczywistniony względnie późno, bo dopiero w 1891 r. Była ona wówczas świetnie przygotowaną, znała doskonale matematykę, fizykę, posiadała praktykę fizyczną i chemiczną jak na owe czasy dość dużą. Toteż już po dwóch latach studiów w Paryżu uzyskała w Sorbonie licencjat nauk fizycznych, a w roku następnym licencjat nauk matematycznych. Po skończeniu Sorbony pracowała przez pewien czas w laboratorium słynnego fizyka francuskiego Lip-manna, gdzie jednak nie była w stanie przeprowadzać skomplikowanych prac nad promieniotwórczością, którym poświęciła się prawie od początku swej kariery naukowej. Odpowiednie warunki dla tych prac znalazła dopiero w pracowni prof. Piotra Curie, który kierował ówczesną szkołą fizyki miasta Paryża. Tam też w nader prymitywnej szopie, oddanej do dyspozycji Marii Skłodowskiej powstały jej wiekopomne odkrycia. Praca naukowa zbliżyła tych dwoje niezwykłych ludzi, którzy w 1896 r. połączyli się węzłem małżeńskim.
Punktem wyjścia epokowych odkryć Marii Skłodowskiej-Curie było opracowanie przez nią ścisłej metody ilościowego wyznaczenia promieniowania, metody, opartej na pomiarach działania jonizacyjnego promieniowania. Dzięki tej metodzie M. Skłodowska-Curie na samym wstępie swych studiów odkryła fakt pierwszorzędnego znaczenia, będący niejako kluczem do zrozumienia teorii promieniotwórczości, stwierdza bowiem, że jest ona właściwością atomową tzn. że jest cechą pierwiastka chemicznego, niezależnie od tych czy innych związków chemicznych jakie tworzy z innymi pierwiastkami. W ten sposób nowa własność związana została z tym, co w budowie materii jest najbardziej istotnym tj. z pierwiastkiem chemicznym.
M. Skłodowska-Curie zaczęła stosowanie odkrytego przez siebie prawa do przebadania szeregu pierwiastków chemicznych, celem stwierdzenia, czy prócz uranu są jeszcze inne pierwiastki promieniotwórcze. Okazało się jednak, że poza uranem tylko tor posiada tę własność. Następnie M. Skłodowska-Curie przystąpiła do badania rud i minerałów. Radioaktywnymi okazały się tylko te, które zawierały uran lub tor, przy czym promieniowanie było tym silniejsze, im więcej było tych pierwiastków w rudzie. Okazało się jednak, że promieniowanie ich było znacznie silniejsze, niżby z zawartości uranu lub toru można było wnioskować. Ta, jak się później okazało, pozorna sprzeczność z odkrytym prawem występowała najwyraźniej w przypadku blendy smolistej, tj. rudy uranu (uraninit).
Umysłowość przeciętna zostałaby przez taką sprzeczność prawdopodobnie wytrącona z drogi badania. Dla genialnego umysłu M. Skłodowskiej-Curie właśnie ta pozorna niezgodność z teorią stała się podstawą twierdzenia, że promieniowanie jako właściwość atomowa, właściwość pierwiastka chemicznego, może być podstawą nowej metody analizy chemicznej, może być podstawą do wykrywania nowych pierwiastków chemicznych, że wreszcie zwiększone promieniowanie rudy uranu jest wskazówką istnienia w niej nowych pierwiastków. Wówczas to M. Skłodowska Curie rozpoczęła wraz z Piotrem Curie wielkie dzieło swego życia, prace nad analizą chemiczną tzw. pechblendy tj. odpadków blendy smolistej (z Joachimstahlu tj. Jachymowa w Czechosłowacji), z której wydobyto już uran. Dość duże ilości takich odpadów otrzymała M. Skłodowska-Curie od rządu austriackiego.
Metoda, jaką obrała z mężem, mogła opierać się tylko na promieniotwórczości, ponieważ nie znano żadnej innej właściwości poszukiwanego pierwiastka.
Blenda smolista, minerał tlenku uranu zawiera również znaczne ilości krzemu, wapnia, magnezu, żelaza i ołowiu, a ponadto niewielkie domieszki pierwiastków takich jak bizmut, antymon, pierwiastki ziem rzadkich, bar, srebro i inne. Analizując minerał za pomocą nowej metody stwierdzono, że promieniotwórczość koncentruje się razem z bizmutem i barem wydobytymi z blendy, podczas gdy bizmut i bar otrzymane z minerałów nie wykazujących promieniotwórczości nie są aktywne. Zgodnie z powziętą hipotezą Maria i Piotr Curie doszli do wniosku, że w blendzie smolistej istnieją dwa nowe pierwiastki, z których pierwszy z nich miał być analogiczny pod względem właściwości chemicznych do bizmutu drugi do baru.
Odkryty pierwszy nowy pierwiastek w pechblendzie M. Skłodowska-Curie zapragnęła nazwać na cześć swej ojczyzny polonem.
W tytule opublikowanego w 1898 r. doniesienia: "O nowej substancji radioaktywnej występującej w blendzie smolistej" użyto po raz pierwszy zaproponowanego przez M. Skłodowską-Curie terminu "radioaktywny" (promieniotwórczy) na określenie nowo odkrytej własności substancji.
W dalszych badaniach prowadzonych wraz z G. Bemontem stwierdzili, że blenda smolista zawiera także "drugą silnie promieniującą substancję" różniącą się zasadniczo od pierwszej (tj. polonu) swymi właściwościami chemicznymi, nazwaną przez nich radem. Tej drugiej sądzone było odegrać w dziejach promieniotwórczości daleko większą rolę. Okazało się, że jest jej w pechblendzie kilka tysięcy razy więcej niż polonu i przez to łatwiej było ją otrzymać w stanie czystym.
Odkrycie radu, dokonane po całym szeregu długich i mozolnych badań, było dowodem niezłomnej wiary M. Skłodowskiej-Curie w słuszność swojego rozumowania. Wielkość dokonywanej pracy łatwo zrozumiemy, gdy zważymy, że 1 tona rudy zawiera zaledwie kilka dag radu, że trzeba było wykonać ponad 10 000 zabiegów chemicznych, aby dojść do wyizolowania radu, drogą krystalizacji różnych obcych związków. Jednak przy tak minimalnej zawartości radu nic oprócz promieniowania nie pozwalało się domyślać obecności nowego pierwiastka; dopiero w dalszych etapach analizy, gdy rad znajdował się już w większym stężeniu, można było stosować zwykłe metody spektralne i ciężaru atomowego.
W celu dokładniejszego zbadania własności pierwiastka małżonkowie Curie rozpoczęli, w niezwykle trudnych warunkach, pracę mającą na celu wyodrębnienie większej ilości radu. Po 3 latach wytężonych prac w 1902 r. donieśli o otrzymaniu 0,1 chlorku radu dostatecznie czystego do oznaczenia masy atomowej radu.
W 1903 r. M. Skłodowska-Curie uzyskała stopień naukowy doktora. W tym samym roku jako pierwsza kobieta otrzymała wraz z mężem (niezależnie od A.H. Becąuerela) - nagrodę Nobla z fizyki, za wyniki badań nad promieniotwórczością.
Odkrycie radu, które ogłoszono 26 XII 1898 r., tj. po stwierdzeniu jego obecności w blendzie smolistej, wywołało wielką sensację w świecie naukowym, gdyż promieniowanie radu okazało się kilka milionów razy silniejsze od promieniowania uranu. Rezultaty wytrwałej pracy M. Skłodowskiej-Curie zostały z miejsca w całej pełni ocenione. Zasypywano ją odznaczeniami i nagrodami, zaszczycano honorami i tytułami. Wtedy też powołano w Sorbonie pierwszą katedrę radiologii, której kierownictwo powierzono Piotrowi Curie jako profesorowi, zaś M. Skłodowskiej-Curie kierownictwo laboratorium.
Odkrycie radu i jego promieniotwórczości skierowało badania naukowe w tej dziedzinie na nowe tory.
Zastosowanie nowej metody badania doprowadziło w następstwie do odkrycia szeregu innych nowych radiopierwiastków; najpierw aktynu (A. Debierne), później protaktynu (O. Hahn i L. Meitner) i in. Odkryto i poznano również gazy promieniotwórcze, które otrzymały nazwę emanacji. Ostatnie są to krótkotrwałe pierwiastki pochodzące od uranu, toru i aktynu, które nazwano: radon, toron i aktymon (Rn, Tn,An).
Poza tym odkryto nowe promienie, określono ich właściwości i stwierdzono wydzielanie się ciepła, co świadczyło wymownie, że promieniowanie łączy się ze zjawiskiem wydzielania energii przez ciała promieniotwórcze.
W 1903 r. Rutherford i Soddy wyjaśnili zasady i prawa promieniowania, które M: Sklodowska-Curie już wcześniej odkryła i którym prace jej dały początek. Jasnym stało się, że skoro promieniowanie jest właściwością atomową, to pierwiastki promieniotwórcze wydzielają stale energię, przy czym zgodnie z zasadą zachowania energii ulegają stopniowemu zniszczeniu. Myśl ta, wyrażona przez M. Skłodowską-Curie stała się punktem wyjścia teorii Rutheforda i Soddy'ego o dezintegracji atomowej. Teoria ta tłumaczy promieniowanie rozpadem atomowym oraz każdemu pierwiastkowi przypisuje ściśle określony okres tego rozpadu. Tak więc rozpad uranu trwa kilka miliardów lat, radu ok. 1600 lat, polonu ok. 140dni, a innych kilka tygodni, godzin, minut a nawet tylko ułamek sekundy.
W ten sposób dzięki naszej rodaczce nauka o niezmienności pierwiastków otrzymała cios śmiertelny, a pojęcia o budowie materii musiały ulec całkowitemu przeobrażeniu.
W tym czasie M. Skłodowska-Curie prowadzi intensywne prace nad otrzymaniem radu w stanie chemicznie czystym, w celu oznaczenia jego ciężaru atomowego. Rozumiała ona dobrze, że tylko przez zupełnie dokładne określenie tej wielkości, nowa nauka zyska trwałą podstawę, zaś rad będzie uznany jako ściśle oznaczony pierwiastek chemiczny.
W 1906 r. tragiczny wypadek (zmiażdżenie czaszki przez wóz ciężarowy) przeciął nagle pasmo życia 46-letniego Piotra Curie. Cios dla M. Skłodowskiej-Curie był ciężki, albowiem traciła nie tylko ukochanego męża, lecz i długoletniego towarzysza pracy. Tylko poczucie wielkiej moralnej odpowiedzialności uchroniło M. Skłodowską-Curie od zupełnego załamania.
W ciężkiej pracy znalazła siły do dalszej egzystencji, lecz w jakże odmiennych warunkach. Siłą rzeczy spadł na nią obowiązek dalszego prowadzenia przez nią samą wszystkich wspólnie rozpoczętych prac naukowych. Poza tym obejmuje po mężu katedrę radiologii w Sorbonie, powołana jednomyślnie na to stanowisko.
Cały szereg wybitnych prac, które nadal wychodziły z jej pracowni i które zdobyły jej wkrótce drugą nagrodę Nobla, obok szeregu innych wysokich odznaczeń, są dowodem jak wielkiemu zadaniu potrafiła sprostać. W 1907 r. ukazała się jej doniosła praca, wyznaczająca ciężar atomowy radu jako 226,34.
Równocześnie pod jej kierownictwem prowadzono badania właściwości fizycznych i chemicznych obu nowych pierwiastków.
W 1910 r. otrzymano rad metaliczny, opracowano metody dokładnego pomiaru aktywności promieniotwórczej preparatów radu, metody wyodrębniania, oczyszczania oraz oznaczania pierwiastków promieniotwórczych. Przeprowadzono pionierskie badania nad biologicznymi właściwościami nowego rodzaju promieniowania, co miało między innymi znaczenie dla lecznictwa, zw. radioterapią.
Za prace te w 1911 r. M. Skłodowska-Curie otrzymała powtórnie nagrodę Nobla tym razem z zakresu chemii.
Znalazła ona również czas na dokładne opracowanie i wydanie w r. 1910 wszystkich prac męża w postaci wyczerpującego dzieła o promieniotwórczości, obejmującego całokształt ówczesnej wiedzy w tej dziedzinie.
W 1912 r. na zaproszenie Towarzystwa Naukowego Warszawskiego objęła kierownictwo naukowe powstającej w Warszawie Pracowni Radiologicznej im. Mirosława Hernbauma i skierowała do niej w 1913 r. swoich współpracowników: L: Wertensteina oraz J.K. Danysza.
W latach 1913-14 przeprowadzono budowę i urządzenie wnętrza nowego Instytutu Radowego Curie w Paryżu przy ul. P. Curie pod osobistym kierownictwem M. Skłodowskiej-Curie. Znacznie rozbudowana nowa placówka naukowa, zaczęła promieniować dosłownie na cały świat, gromadząc w swych podwojach całe zastępy uczonych i uczniów. Paryż stał się centrum radiologii. Kongres Brukselski uznał wzorzec radu ustalony przez M. Skłodowską-Curie za miarodajny i obowiązujący.
Pierwsza wojna światowa zdezorganizowała prace tej pięknej placówki naukowej i rozpędziła jej pracowników. M. Skłodowska-Curie zdobywa jednak nowe zasoby energii. Organizuje dla wojska ruchome ambulanse - stacje rentgenowskie, którymi kieruje osobiście wraz z córką Ireną, która po zdaniu dwóch licencjatów z matematyki i fizyki, zaczyna wstępować w ślady pracy naukowej matki.
Charakterystycznymi cechami tej wybitnej indywidualności są geniusz, praca i wytrwałość, tudzież poświęcenie posunięte do ostatecznych granic. Prace swoje prowadzi stale z jak największą ofiarnością i bezinteresowności. Powiedzmy to dla honoru ludzkości i Polski, że ta wielka polska uczona nie czerpała nigdy zysków materialnych ze swoich wiekopomnych odkryć. Dookoła niej w oparciu o wyniki jej prac, tysiące ludzi robiło krociowe majątki. Ona natomiast sumy otrzymywane z nagród, stale wydawała na cele naukowe, zaś rad uzyskany jej własnymi rękami w ciągu długich lat pracy uważała za własność naukową i przekazała go Instytutowi Curie, aczkolwiek przedstawiał on olbrzymią wartość materialną. Hojność ta jest tym więcej godna uznania, gdyż M. Skłodowska-Curie nie była bynajmniej osobą majętną. Żyła wyjątkowo skromnie, utrzymując siebie i rodzinę, kształcąc i wychowując córki, wyłącznie ze swej skromnej pensji profesora Sorbony. W swym cichym mieszkaniu, na wyspie Saint-Louis, prowadzi życie poświęcone nauce, życie, które przynosi zaszczyt zarówno jej ojczyźnie Polsce, jak i drugiej przybranej - Francji.
Od 1915 r. zaczęły ukazywać się liczne prace, stwierdzające lecznicze właściwości promieni radu, zwanych promieniami zastosowanych w przypadku szeregu poważnych chorób, do których należą rak i choroby skórne.
We Francji prof. dr Regaud zajmuje się w tym okresie biologiczną właściwością promieni radu, które stosuje do leczenia.
Już w pierwszych latach po pierwszej wojnie światowej powstają we wszystkich krajach cywilizowanych instytuty radolecznicze. Brakowało go jednak w Polsce. M. Skłodowska-Curie bolała nad tym bardzo i czyniła wszystko, aby doprowadzić do uruchomienia tej cennej placówki naukowej w rodzinnym kraju. W tym celu już w 1922 r. przyjeżdżała do Warszawy dwukrotnie, gdzie zainicjowała założenie towarzystwa, którego podstawowym celem działania było wybudowanie w Warszawie Instytutu Radowego. Jak gorąco leżało jej na sercu uruchomienie w Polsce wielkiej instytucji radoleczniczej świadczą jej słowa zacytowane we wstępie niniejszego odczytu.
Przez cały czas współpracowała ona ściśle z Pracownią Radiologiczną w Warszawie. W Instytucie Radowym w Paryżu stale pracowali pod jej kierunkiem stypendyści polscy.
Z jej inicjatywy rozpoczęto budowę Instytutu Radowego w Warszawie. W 1932 r. wzięła udział w jego otwarciu, ofiarowując równocześnie na rzecz tegoż Instytutu 1 gram radu, zakupiony z funduszów uzyskanych ze zbiórek pieniężnych.
Zmarła w Sancelemer (Francja) wskutek anemii złośliwej 4 VII 1934 r. i została pochowana w grobie rodzinnym w Sceaux pod Paryżem.
Życie M. Skłodowskiej-Curie, tej wielkiej kobiety Polski, współ-twórczyni nauki o promieniotwórczości, autorki pionierskich badań w zakresie chemii jądrowej, było nieprzerwanym pasmem wytężonej pracy naukowej, której poświęciła się dla dobra ludzkości bez reszty. W okresie od 1919-1934 r. pod jej kierunkiem w Instytucie Radowym w Paryżu przeprowadzono i opublikowano 483 prace naukowe w tym 31 jej własnych.
Pod koniec 1934 r. ukazało się w Paryżu pierwsze usystematyzowane dzieło M. Skłodowskiej-Curie pt.: "Promieniotwórczość", w którym wielka uczona przedstawiła ówczesny stan wiedzy w zakresie nauki o promieniotwórczości. Rękopis tej książki opracowany przez M. Skłodowską-Curie w ciągu kilku lat, był ukończony przed jej zgonem, a nawet druk był już rozpoczęty. Wydaniem dzieła zajęli się Irena Joliot-Curie i jej mąż Fryderyk Joliot.
Pierwsza część książki zawiera treściwe przedstawienie podstawowych wiadomości o jonach wytwarzanych w gazach, o elektronach i o promieniach katodowych, które powstają w rozrzedzonych gazach, będących siedliskiem wyładowania elektrycznego. Na zakończenie tej części M. Skłodowska-Curie przedstawia związek między elektronami a promieniowaniem, teorią elektromagnetyczną i teorią kwantów. Wiadomości te okazały się bardzo pożyteczne w nauce o promieniotwórczości; stanowią bowiem podstawę w poznaniu cech radio-pierwiastków i wysyłanych przez nie promieni, co zostało w sposób bardziej szczegółowy podane w drugiej, bardzo obszernej części omawianego dzieła. Dzieło to obejmuje łącznie ponad 400 str. druku, formatu B5 (format książkowy).
Dzieło M. Skłodowskiej-Curie zostało przetłumaczone na język polski przez jej ucznia Ludwika Wertensteina i wydane w 1939 r. przez Komitet Wydawniczy Podręczników Akademickich przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.
Prace M. Skłodowskiej-Curie wywarły zdecydowany wpływ na postęp techniki w dziedzinie fizyki jądrowej. W bardzo krótkim okresie czasu, bo od śmierci tej wielkiej uczonej do wybuchu II wojny światowej opracowano szereg nowych przyrządów laboratoryjnych do dostarczania pocisków jądrowych (tzw. szybkich cząstek), jak również opracowano metody wykrywania cząstek wysyłanych w reakcjach jądrowych, określono zjawiska reakcji jądrowych, wyjaśniono znaczenie neutronów i fotonów w tych reakcjach.
Odrębny rozdział prac dotyczył budowy jądra, jego rozmiarów i trwałości, określenia sił wiązania jądrowego oraz wyznaczenia dokładnych wartości mas atomowych.
Na szczególną uwagę zasługują jednak prace nad sztuczną promieniotwórczością.
Badania reakcji jądrowych, prowadzących do powstawania nietrwałych jąder prowadzono za pomocą promieniotwórczości utworzonych pierwiastków.
Już w 1937 r. liczba znanych sztucznych radiopierwiastków była bardzo wielka i wynosiła 218.
Do wybuchu II wojny światowej z wyjątkiem wodoru oraz pierwiastków o liczbie atomowej zawartej między 84 (Po) i 88 (Ra), których silna promieniotwórczość naturalna uniemożliwia badania tego rodzaju, zdołano otrzymać radioizotopy wszystkich innych pierwiastków, a nawet radiopierwiastki o liczbach atomowych 43 i 61, nie reprezentowanych przez pierwiastki trwałe.
Należy również wspomnieć o drugiej bardzo pożytecznej dla ludzkości placówce naukowej, jakim był dział medyczny Instytutu Paryskiego, mieszczący się przy ul. P. Curie naprzeciwko Instytutu M. Skłodowskiej-Curie. W placówce tej prof. Regaud i jego współpracownicy, których M. Skłodowska-Curie nazywała poufale "ludźmi z przeciwka" toczyli wytrwale wojnę z rakiem drogą lecznictwa i badań naukowych. W ciągu lat 1919-1935 przewinęło się przez dział medycyny Instytutu Paryskiego osiem tysięcy trzysta dziewiętnaście chorych.
Prof. Klaudiusz Regaud cierpliwie i uparcie gromadzi broń do walki z chorobą raka, zdobywa rad, aparaty i dzięki tym wysiłkom doprowadza do powstania silnego ośrodka leczenia raka, znanego w całym świecie. W pierwszym okresie istnienia ośrodka przeszło dwustu lekarzy z różnych państw, tam właśnie odbyło praktykę, tam studiowało najskuteczniejsze metody lecznicze w tym zakresie.
M. Skłodowska-Curie nie brała bezpośredniego udziału w biologicznych i medycznych pracach Instytutu, ale śledziła ich postęp z namiętnym zainteresowaniem, jej stosunki z prof. K. Regaud zawsze układały się doskonale, był to bowiem człowiek tego samego co ona pokroju.
Tych dwoje współdyrektorów Instytutu serdecznie ciesząc się wynikami, jakie dawało prawidłowe stosowanie radu w lecznictwie - wyrażało jedną wspólną troskę.
Widzieli bowiem, że wiele niesumiennych osób w całym świecie stosuje leczenie radem nieprawidłowo, nie zważając na to, jak fatalne skutki dla chorych może spowodować taka "kuracja".
Doprowadza ich to oboje do rozpaczy zwłaszcza, że byli zupełnie bezsilni, zarówno wobec nieświadomości jak i nadużyć. Nie mieli nawet podstaw prawnych do protestowania przeciw tym, którzy ofiarowywali publiczności czy to lekarstwa, czy kosmetyki, rzekomo "zawierające rad", bądź inne pierwiastki promieniotwórcze, nieraz przy tym wyzyskując w reklamie nazwisko podobne do nazwiska Curie.
Nie sposób podać w krótkim odczycie tych wszystkich wielkich cech, których w życiu M. Skłodowskiej-Curie było tak dużo, że można by je opowiadać jak legendę.
Na zakończenie pragnę jeszcze podkreślić, że M. Skłodowska-Curie zawsze cierpiała skrycie nad tym, że świat chciał ją widzieć inną niż ona była w istocie. A tak była pod tym względem wrażliwa i nieprzejednana, że nie umiała do końca życia przybrać żadnych z owych postaw sztucznych, jakie na ogół wielkim ludziom narzuca ich sława. Obcą pozostała jej zawsze zarówno zdawkowa uprzejmość jak poufna serdeczność wobec nieznajomych, zarówno poza surowości, jak skromność na pokaz. Nie umiała być sławną.
Warto na koniec zacytować następujące słowa z wypowiedzi Marii Skłodowskiej-Curie w r. 1933 (rok przed śmiercią) w Madrycie na obradach Międzynarodowej Komisji Współpracy Intelektualnej: "...Jestem z tych, którzy wierzą, iż nauka jest czymś bardzo pięknym. Uczony jest w swoim laboratorium nie tylko technikiem, lecz również dzieckiem, wpatrzonym w zjawiska przyrody, wzruszające jak baśń czarodziejska... Nie obawiam się, aby ukochaniu Nieznanego i żądzy Wielkiej Przygody mogła grozić w czasach dzisiejszych zagładą. Najżywotniejszym ze wszystkiego, co widzę dokoła siebie, jest właśnie ta żądza i to ukochanie, nie dające się wykorzenić, a związane najściślej z ciekawością naukową".
W referacie wykorzystano informacje zawarte w książce pt.: Maria Curie opracowanej przez Jej córkę Ewę Curie, w tłumaczeniu z j. francuskiego przez Hannę Szyllerową, Wyd. PWN, Warszawa 1969 (w setną rocznicę urodzin).
Jan Rączka*
* Prof. zw. dr hab. inż. Jan Rączka – Instytut Odlewnictwa AGH i Politechniki Krakowskiej
Tekst referatu wygłoszonego na sesji naukowej w dniu 21 czerwca 1970 roku z okazji jubileuszu 25 – lecia Liceum Ogólnokształcącego w Kołaczycach.